Co można znaleźć w sztolniach?

pl.rec.nurkowanie


Ponieważ na tych terenach istnieje do dziś mania poszukiwania skarbów odkrywamy nowe sztolnie. Polega to na tym, ze taki łazik poszukiwacz skarbów w swoim szaleńczym biegu do fortuny spotyka zalany fragment chodnika lub szyb i w tym momencie jest pewny na 100%, ze jest tam skarb. Wielka ilość złota, kamieni szlachetnych itd. Jeśli jest uparty wcześniej czy później nawiązuje kontakty z płetwonurkami. Po nawiązaniu współpracy i zdobyciu zaufania wzywa co pewien czas ekipę do tym razem już na pewno 100% - jego wydobycia skarbu. Tak naprawdę w owe skarby za bardzo nie wierzymy ale ponurkować zawsze można. Tym bardziej, ze taki poszukiwacz to uparta gadzina i z plecaczkiem, wykrywaczem metalu i drabinka sznurowa szusuje po górach przez cale tygodnie.

Nit z nas jak sadze nie byłby w stanie wykonać takiej pracy. Tym bardziej, ze poszukiwacze to miejscowi. Żeby było śmieszniej nienawidzą się wzajemnie a praktycznie każdy z nich jest uzbrojony. Wśród wielu znalezisk, najpopularniejszym jest właśnie bron, chowana przez Niemców pod koniec wojny. Jej dostępność w tym środowisku i fakt długiego przebywania w górach, gdzie dodam śledzą się często wzajemnie powoduje to, ze czasami nawet strzelają do siebie.

Mój poszukiwacz jest szczególnie uparty. Już 12 lat temu miął amerykańską płuczkę złota za ładnych parę tysięcy USD ( wtedy zarabialiśmy 20-30 USD miesięcznie), kilkakrotnie mało się nie rozwiódł z powodu ciągłej nieobecności w domu a gdy jedziecie z nim samochodem, średnio co 2-3 minuty wskazuje miejsce ukrycia jakiegoś skarbu. Tu jedna siódma złota banku Breslau (Wrocław) a tu skarg Goeringa. Oczywiście wie gdzie jest zakopany skarb Templariuszy ale go nie ruszy bo wisi na nim klątwa. Przebywanie w jego obecności to przyjemność słuchania barwnych, nieprawdopodobnych historii. Żeby było śmieszniej, niektóre się sprawdzają. Swoja droga sporo znalazł....

Swego czasu nasz poszukiwacz pożyczył drabinkę sznurowa innemu. Po pewnym czasie gdy tamten jej nie oddawał, mój znajomy zainteresował się tym faktem. Okazało się ze jego kolega zszedł do sztolni w której byly jakieś skrzynki, cos tam wziął a w następnym dniu strącił przytomność i wylądował w szpitalu. Dlatego nie oddawał drabinki. Co było w skrzyniach nie powiedział ale 2 m-ce po wyjściu ze szpitala (chyba zatruł się jakimś gazem w sztolni) zaczął się budować nie będąc do tej pory człowiekiem zamożnym.
Mój poszukiwacz oszalał. Z tego szaleństwa wzięło się 6 nowych sztolni. Biedak nie jadł, nie spal latał po górach i szukał.

Taka jest historia odkrycia dla nurkowania sztolni w Szklarskiej Porębie Średniej. Ilu z nas przypuszczało, ze 100 metrów w gorę od stacji kolejowej jest miejsce do nurkowania? Jest to zespól poziomych sztolni które z wyjątkiem jednej są zawalone. Przypuszcza się (akurat w to wierze), ze w sztolniach tych schowano przed Rosjanami cale wyposażenie kilku okolicznych domów wczasowych W jedynej dostępnej sztolni zalanej na wysokość 20-30 cm (oczywiście zmienia się to) jest dziura pionowego szybu. Okazało się, ze jest tam 20
metrów głębokości. Nie znalazłem nic na dnie. W zeszłym roku po 10 latach powtórzyliśmy nurkowanie i okazało się ze jednak cos tam przegapiłem. To cos nie nadawało się już do użycia a jedynie na złom, ale spoczywało zawinięte w szmatach przez kilkadziesiąt lat na dnie sztolni. Dodam, ze w owej sztolni nurkowały do tej pory jedynie 2 osoby.

Innym ciekawy zdarzeniem było nurkowanie o świcie w budowli hydrotechnicznej gdzie na 1000% była kasetka ze zlotem, która widział inny poszukiwacz ale nie był w stanie po nią sięgnąć. Budowla znajdowała się nieopodal domu "konkurencji", czyli innego maniaka. Znany on był z tego, ze po prostu strzelał jeśli ktoś kręcił się przy tej budowli. Wyobraźcie sobie blady świt, przewalające się mgły i czołgającego w pełnym sprzęcie przez łąkę płetwonurka. Kolega poszukiwacz nie wypuszczał z ręki Parabellki. Mówiłem żeby się nie wygłupiał no ale on mówił, ze ten drugi jest straszny i jeśli ktoś ma tu strzelać to on będzie ten pierwszy. Kasetki nie było (na szczęście nie ja tam właziłem).
Piec lat temu w Chorwacji podczas kursu Wiktor Bolek zaczął opowiadać o tym, że nurkuje czasami dla poszukiwacza skarbów i zdarzyło mu się nurkować koło jego domu w poszukiwaniu kasetki ze zlotem........

Tak wiec Bratku, Wiktor pracuje dla konkurencji! Mam nadzieje, ze nikogo nie zanudziłem. Po tych wszystkich teoriach restrykcji przepływów, wasodylatacji i wrednych rodnikach może warto przeczytać cos innego.

Pozdrawiam, tym razem z W-wy. Kris