Z pamiętnika niedzielnego nurka...

pl.rec.nurkowanie


Temat: Z pamiętnika niedzielnego nurka...
Data: 11 listopada 2005 01:38

Z pamiętnika niedzielnego nurka.

Strasznie się rozeschłem. Jakiś taki śnięty chodzę, być może chory jestem. Na dodatek ci wszyscy złośliwi popaprańcy chyba się zmówili i mnie ciągle budzą na dyżurach. Skupić się nie mogę, jeszcze komuś zoperuje nie ta stronę co trzeba i znów będzie krzyk, ze doktorom wszystko wolno. Może lepiej wezmę wolne?

Z tym wolnym to był dobry pomyśl, w końcu się wyspałem. Mózg mi odetkało i przypomnialem sobie, co w życiu jest najważniejsze. Tyle, że mi się whisky akurat skończyła. Wiec może by dać nura? W końcu nurek jestem a dawno już nie nurkowałem. Zadzwoniłem do Markusa i on też wolny. Znaczy pojutrze ma egzamin a jeszcze nic nie umie. Ale przecież przez jeden dzień i tak się nie nauczy wiec umówilimy się na jutro rano, 10-ta u niego. Przeszło mi przez głowe aby się spakować i sprzęt sprawdzić ale wszystko mam w końcu w garażu i na ostatnim nurze z miesiąc temu działało, wrzucę do auta i będzie. A flaszki i tak są u Markusa, mówi że naładowane. Co prawda nowe rękawiczki trzeba nasadzić na pierścienie, ale ileż to roboty, 5 min i po krzyku, zrobi się na miejscu.

Troche zaspałem. Kąpać się nie muszę, w końcu niedługo i tak będę w wodzie. Ładuje szpej do wozu a tu dekoflaszki puste. Na dnie szafy ze sprzętem, za argonowka ostał się jakiś samotny poniak z 50-siatką. O ile sobie dobrze przypominam to chyba blendowałem go we wrześniu 2004, na wrakach. Patrzę na nalepkę - no tak 50,5 19/9 2004, mój podpis. Jak to się stało, że tyle przeleżal nietknięty?

No leży sobie, oznakowany jak trzeba, z zaklejonym zaworem. Może go lepiej sprawdzić, cholera? Wyciągnąłem manometr i stoi jak byk 190 bar. Przynajmniej wiem, że zawór trzyma. Analizator też mówi, że to 50-siatka. No 51,5 dokładnie, a naklejka sprzed roku że 50,5 - ale to i lepiej. Może nitrox jak wino z czasem nabiera mocy? Ciekawe, czy jakby nabić flaszki powietrzem i przechować z 10 lat to otrzymałoby się np. EAN50? Taka tania produkcja nitroksu... No nic, wezmę, na bezrybiu i rak ryba. Wrzuciłem poniaka i resztę gratów i go.

Markus też chyba zaspał, bo jeszcze się mył. Ciekawe po co, zaraz i tak wbijemy się w śmierdzące ocieplacze i gumę. Chociaż jak wąchałem mój ostatnio to nie śmierdział. Pewnie go Ania wyprała, bo ja sobie nie przypominam. Wrzuciłem flaszki do auta. Może i te twiny dobre są pod wodą ale kurna cieżkie od zajechania. Jeszcze Markus wytaszczył 2x12. Co on chce z tym robić, crossa przez fiord na druga stronę?

50 km poszło szybko, 20 min i jesteśmy na miejscu. Mówią, że dojazd na nurkowanie najniebezpieczniejszy, więc trzeba szybko. Wtedy skraca się ryzykowny okres do minimum.

Pod mostem jak zwykle. Ile ja tu już zrobiłem nurków? 100? 150? Chyba siądę kiedys i zobaczę do loga w kompie. O ile nie jest na drugim, który się wlasnie zepsuł. Zresztą nie, komp się zepsuł w zeszłym roku ale w sumie efekt ten sam. Nie działa.

Zimno, cholera. W końcu to listopad. I tak dziwne, ze jeszcze nie ma mrozu. Znaczy w dzień, bo w nocy było -8.

Nawet nie wiem kiedy skręciłem sprzęt. To już chyba siedzi w rdzeniu. Włożyłem akumulatorki do latareczki przy masce i coś nie chce święcić. Nie pamiętam, czy wziąłem z połki naładowane. Trzepnąłem parę razy i chwyciło, zaczęła mrugać. Trzepnąłem jeszcze raz i się ustabilizowało. Dobra, świeci. Swoja droga ta latarka to badziew. To już druga. W poprzedniej przepaliła się chyba żarówka - nie do wymiany. Chyba to wywalę i kupie jakąś diodówkę.

Rękawice na pierścienie naciągnelimy w try miga. Jedna się trochę podwinęła ale powinno trzymać. Zobaczymy, jak się sprawia te nowe wełniaki z thinsulatem. O dziwo nawet pasują jak ulał do gumówek.

Woda wygląda zachęcająco. Jak zwykle brunatna ale może będzie jak w zeszłym roku - bez sedymentu i z 12 m wizury?

Rękawiczka oczywiście cieknie. To jakieś fatum. Poprzednie pierścienie ciekły, poprzednie rękawiczki ciekły, poprzecinane na wrakach. Wylazłem z wody, Marcus też. Wspólnymi siłami wyprostowaliśmy fałd na pierścieniu. Kontrola w wodzie wykazała szczelność. Może tym razem będzie dobrze?

Umówiliśmy się na jakieś 40-50m. Zresztą się zobaczy. Trzeba będzie pójść na komputer, bo nie mamy na tyle nitroksu żeby pójść na RD a dokładnego runtime´u na HLPlannerze nie chciało mi się liczyć. Spojrzałem na Vypera - wskaźnik baterii miga alarmująco. Przypomniałem sobie, że migał już ze dwa miesiące temu. Ciekawe czy wytrzyma? Jak nie to Markus ma swój komputer. W ostateczności mamy jeszcze kompas. Jakoś to będzie. Zabawne jest to, że w torbie w aucie leży mój backupowy komp, ale przecież nie będę znów wychodził z wody i się rozbierał aby dostać się do kluczyków.

Wypłyneliśmy pod most, pod czwarta linę. Pod nami jakieś 4 dychy. To był dobry pomyśl by w wakacje sprawdzić głębokości z łódki z echosonda, tym bardziej, ze dno wyprawia tu esy-floresy. Już się przynajmniej nie błąkamy w poszukiwaniu głębokości jak wtedy kiedy popłynęliśmy w cholerę od brzegu i wylądowaliśmy na jakiejś płyciźnie na 30 m z twinami naładowanymi 12/70.

No i w dol. Odpaliłem HIDa i przekręciłem latareczkę przy masce. Oczywiście nie świeci. Cholerne badziewie. Trzeba przyznać, że ten przewoltowany halogen Markusa nieźle daje. Świeci prawie tak jasno jak moja 35-tka. O super wizurze można zapomnieć. Ale z 5 metrów w porywach widać, wiec nie jest źle.

Uwielbiam to ekspresowe spadanie w toni. Wkurzyła mnie tylko walka z maskarką (latarka przy masce) bo i tak nie odpaliła. Okazało się, ze jednak naprawdę jestem przeziębiony - lewa zatoka szczękowa nie chciała puścić. Boli jak diabli, ale twardym trzeba być. Puściło na 30m z głośnym siorbnięciem. Jak znam życie to pewnie dopadnie mnie revers barotrauma zatoki jak będę się wynurzał. Zawsze wiedziałem, ze nurkowanie jest dobre na wszystko. Może wartałoby je rozpowszechnić jako nowa metodę diagnostyczno-lecznicza?

Hamowanie 50 cm nad dnem na 40 metrze. Idealnie wyliczone. Za to HID zaczął mrugać i zgasł. Po krótkim przemyśleniu sytuacji doszedłem do wniosku, że go nie naładowałem po poprzednim nurku. Ot rutyna. Jak używałem głowicy 12W to nie musiałem ładować akumulatora przez parę nurkowań, 35W zżera cały na jednym.

Wyciągnołem backup, zasygnalizowałem OK do partnera i zeszliśmy błyskawicznie po ściance na 50m. Sobie spokojnie płetwamy a mój backupowy Lumen 6, który ogólnie rzecz biorąc jest dobra latarka zaczyna przygasać. No tak, baterie pewnie stare. Choć sprawdzałem przed nurem i święcił. Zresztą teraz tez świeci, wiec w sumie nic się nie zmieniło. No może kolor świecenia z żółtego na brązowy. Luz, bez mojego HIDa Markus świeci halogenem jak latarnia morska. Ciekawe, co jeszcze się spieprzy? Dziura w butli? Może w obu? Eh, na szczęście mam jeszcze poniaka. Zresztą absurdalna awaria. Może Apeks? Do tej pory nigdy mnie nie zawiódł a poza tym mam 3 na sobie. Ten spokój na głębokości jest niesamowity. Chyba dlatego nurkuje.

Co ciekawe maskarka zaczęła święcić. Tak sama z siebie. Przypatrując się obu strumieniom światła doszedłem do wniosku, ze ten z latareczki przy masce jest mocniejszy. Jak taka mała maskarka na 2 AAA może święcić jaśniej niż Lumen? Cuda.

Tak sobie płynąc i rozwiązując w głowie problemy ludzkości doszedłem do wniosku, że powinni wynaleźć podwodne dyktafony. Jak się wynurzę, to pewnie i tak wszystko zapomnę. A tak bym podyktował i świat byłby lepszy.

Na tym dnie to nic oprócz mułu nie ma. Są jeszcze te małe rybki co leżą na tym mule. Nawet nie pływają. Pewno z zimna. Sunciak wskazuje 4 C. Ja znalazlem patyk a Markus gumowy pasek. Ciekawe, co robi samotny gumowy pasek na 50 m na dnie, ze 150m od brzegu?

O rany, właśnie sobie uświadomiłem, że po raz pierwszy komp pokazuje mi właściwą temperaturę! Nie 2 C, nie 6 C tylko właśnie 4! Super. Może to z powodu słabej baterii? To do dupy. Wymienię baterie i znów będzie +6C.

Radość moja nie trwała długo. Po chwili Suunto wskazuje 3 C. W mordę jeża.

52 m, 16 min, 140 bar. Komp wskazuje 25 min do powierzchni. Jasny gwint! 20 min leżenia na płyciźnie, kręcenia zaworami, pływania do tylu, helizwrotów i innych głupot. Przynajmniej rękawice nie ciekną i ręce nie zmarzły. Zabieramy się stąd. Leniwie idziemy do góry po ściance i stoku.

Coś za leniwie to wynurzanie nam idzie. 5 min później jesteśmy na 35m - czas na deepstop. W tym tempie to my cały czas robimy jeden wielki deepstop a suunciak tylko dolicza. Co za głupia maszyna. Co ciekawe na manometrze ciągle 140 bar a przysiągłbym ze oddycham.

Dalej wolniutko w gore. 30 min 20 m, zaczęło się przejaśniać. Lumen dalej świeci na brązowo za to maskarka zgasła. Ewidentnie żyje własnym życiem. Manometr z uporem dalej wskazuje 140 bar. Zaczynam podejrzewać Markusa, że zakręcił mi separator. Ale nie - sprawdziłem jest odkręcony. Manometr się zwiesił?

Popylamy sobie po stoku w kierunku pylonów mostu, rozpoznaje znajomy żleb przy fundamentach. Manometr znów działa i tym razem wskazuje 120. Ciekawe ile w końcu mam tego powietrza.

Jest mi cos zimno w prawa łydkę. Pewnie tzw. suchy przecieka.

Tak się patrzę na Sunciaka i zastanawiam się kiedy ktoś wypuści jakiś komp z prawdziwym modelem pęcherzykowym, RGBM czy VPM za rozsądne pieniądze. Czas do powierzchni ten sam co był a jesteśmy na 13m. Dekosufit się podniósł ale to tylko gorzej. Trzeba będzie podjechać pod jakieś 4m, bo jak zwiśniemy na 6 to deko będzie trwało pewnie z 1,5 razy dłużej. Ehh.

Zostało 18 min deko. Po prawdzie 3 min krócej bo można odjąć higieniczny przystanek. Przełączyłem się na EAN. Przetestuje na sobie, potem dam Markusowi. Smakuje normalnie, to znaczy w ogóle nie smakuje. Tyle jeśli chodzi o legendy psucia się gazu w butli.

Po 10 min skillsow pod ścianą płaczu (filary pylonów mostu) przepiąłem stage´a Markusowi. Pokazałem, że robimy jeszcze jedna rundę wokół filarów i do brzegu. Jego M1 pokazał 2 min pozostałego deko. A u mnie jeszcze minimum 5. W sumie niewielka różnica.

Lumen dalej świeci na brązowo. Miłosiernie go wyłączyłem. Sprzęt na którym można polegać. Świeci słabo ale ciągle jeszcze świeci. Vyper tez dzielnie się trzyma pomimo alarmu o stanie baterii.

Wynurzenie po 63 minutach. Na powierzchni nic się nie zmieniło. Dalej zimno a jednak o ile przyjemniej.

Po zdjęciu suchego okazuje się, ze prawa łydka jest sucha za to lewe kolano mam mokre. Typowe.

Sklarowaliśmy się i szybki powrót. Droga powrotna tez podobno jest niebezpieczna, wiec trzeba szybko.

Jutro Święto Niepodległości. Chyba kupie whisky i to uczczę.

To był fajny czwartkowy nurek. Umówiliśmy się wstępnie na replay na niedziele. Tym razem naładuje i zmienię baterie. Jak nie zapomnę.

Sly

PS. Don´t try it at home boys ´n girls. We are trained professionals. :)