Prom Estonia zatonął

pl.rec.nurkowanie


Data: 29 grudnia 2000 10:09

Faktycznie tych "dlaczego" jest sporo i trudno, nawet bardzo filozofując, znaleźć prawdopodobne odpowiedzi. A prawda może być bardzo interesująca.

Nie wiem czy znana jest w Polsce afera statku "Lucona"? Otóż ponad 20 lat temu (1977) pewien bardzo obrotny przedsiębiorca austriacki, z wykształcenia piekarz, niejaki Udo Proksch zakupił gdzieś w Europie (Rumunia?) używaną elektrownię jądrową (albo coś w tym stylu, w każdym razie związane z uranem) która to została załadowana na statek w jednym z włoskich portów i wysłana do zainteresowanego nabywcy, jednego z państw azjatyckich. Niestety statek nie dotarł na miejsce gdyż zatonął na Oceanie Indyjskim. Zginęło sześciu z dwunastu członków załogi, ale ładunek był na szczęście ubezpieczony. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie upierdliwi dziennikarze - hołota musiała zacząć węszyć! I nawet doskonałe stosunki pana Prokscha z czołowymi politykami ówczesnego socjalistycznego rządu Austrii nie pomogły, aby zamknąć wścibskiej sforze gęby.

Jakiś natrętny pismak wygrzebał zdjęcia portu gdzie widać "Luconę" i jej fracht przed załadunkiem. Nie wyglądało to nijak na elektrownie, ale na pocięty stalowy złom. No i wtedy się zaczęło!

Bezczelne towarzystwo ubezpieczeniowe zamiast zapłacić odszkodowanie oskarżyło pana Prokscha, i to nie zważając na jego przyjacielskie stosunki z politykami, o oszustwo. Nadgorliwy prokurator wysnuł hipotezę, że skoro pan Proksch kazał celowo zatopić statek, a zginęli przy tym ludzie, no to chyba powinien też odpowiadać za zabójstwo. Gdy się okazało, że pan Proksch eksperymentował z materiałami wybuchowymi na poligonie armii austriackiej, a pewien uczynny major dał mu na pamiątkę trochę plastiku w prezencie, to postanowiono pana Prokscha aresztować.

Ale od czego ma się przyjaciół! Zanim policja dotarła do jego domu, ktoś poradził panu Prokschowi aby się gdzieś przejechał - ponoć w Ameryce Południowej jest dość ładnie. No i wtedy to się zrobiła dopiero afera - chyba nawet ktoś przestał być ministrem. (Aż trudno uwierzyć, że są takie kraje, że polityka za złe towarzystwo można odsunąć od władzy!) Powiadomiono Interpol, a rozrzutny prokurator wymyślił sobie żeby wynająć pewną amerykańską firmę i sfilmować wrak "Lucony" w poszukiwaniu śladów eksplozji. Pewnie Pan Proksch wiódłby smętne życie nad brzegami Amazonki gdyby nie jego żyłka podróżnicza. I tak oto pewnego pięknego dnia Udo pod fałszywym nazwiskiem podróżował po Europie. Pech chciał, że znalazł się również w części tranzytowej lotniska w Wiedniu(!). Został rozpoznany i aresztowany. Za oszustwo i zabójstwo otrzymał dożywocie. Jego pomagier niejaki Hans Peter Daimler został skazany w Niemczech na 14 lat.

Nie twierdzę, że historia Estonii ma podobne tło, ale tak mi się ze sobą te fakty skojarzyły - zatonięcie statku, politycy, próby ściemniania, materiały wybuchowe itd.

Pozdrawiam Mirek Kaltenboeck "brunner"


 

Data: 29 grudnia 2000 10:32

Cześć, niestety dzisiaj to już musztarda po obiedzie, ale to tłumaczenie najistotniejszej części stran potapecskich:

Nurkowie wykonali szereg zanurzeń na głębokość 78 do 90 m. W skład wyposażenia wchodziły dwie 18-litrowe butle z trimixem (10% tlenu, 52% helu), jedna butla z nitroxem (40% tlenu) i jedna z czystym tlenem. Mała butla z argonem do napełniania suchego skafandra, pojemnik z
akumulatorami na elektrycznie ogrzewaną bieliznę. Kolejny pojemnik z akumulatorami dla niezbędnego oświetlenia. Czas pobytu na dnie 20 do 28 minut. A potem zawsze kilka godzin trwające wynurzenie.

Znaleziono otwory, które wg brytyjskich ekspertów nie mogły powstać inaczej, niż na skutek eksplozji. Na zdjęciach wykonanych kamerą video widoczne są otwory wielkości kilkudziesięciu centymetrów w 2-centymetrowej metalowej blasze, z brzegami wygiętymi na zewnątrz.
Wewnątrz nie było żadnego przedmiotu, który mógłby spowodować takie szkody w sposób mechaniczny. Dalszym interesującym odkryciem był świeżo nasypany piasek, niedokładnie przykrywający jeden z otworów znajdujących się pod linią zanurzenia. Zakrycie nie udało się jednak w 100% - kamera podwodnego robota odkryła otwór. Szwedzkie oficjalne źródła zapis tłumaczyły grą świateł i cieni.

Wszyscy zgromadzeni w sali widzieli zapis kamery - cienie poruszają się zazwyczaj wraz z ruchem światła, ale tutaj obraz otworu był nieruchomy, nawet wtedy, gdy wraz ze zmiana kąta oświetlenia cienie poruszały się wokół niego. Tak jakby ktoś namalował otwór na kadłubie, a potem próbował go zakryć. Przeciwko oficjalnej hipotezie uczestnicy ekspedycji wysuwają na podstawie swych odkryć inną - największa katastrofa od czasów II wojny światowej nie została spowodowana zaniedbaniami technicznymi, lecz 3 eksplozjami, które uszkodziły kadłub oraz jedną w okolicy śrub. Wg dalszych spekulacji, bardziej niż o atak terrorystyczny chodzi o uniemożliwienie wojskowego przemytu z Rosji do Szwecji.

Jurek Jakob Olszewski Data: 29 grudnia 2000 21:10

> Czy probowaliscie zainteresowac media rezultatem swoich nurkowan (pytanie do kolegi J.Olszewskiego)?  Michal,

jeden z organizatorów sierpniowej ekspedycji, Jutta Rabe, to redaktorka i producentka m.in. dla niemieckiego Spiegla - zarówno w papierowej, jak i telewizyjnej wersji. Zajmuje się tematem zatonięcia Estonii od samego początku i pomimo tego, ze materiał filmowy z ekspertyzami gotowy był już od kilku tygodni, nie było jakoś chętnych do wyemitowania tego programu - tak to wygląda, ze nawet czasopisma takiego formatu (publikujące de facto kilkukrotnie informacje na ten temat) w momencie gdy fakty są nie do podważenia, potrafią 'podwinąć ogon'. Nie jestem taki całkiem pewny, czy media są faktycznie poważnie zainteresowane wyjaśnieniem tej sprawy - to moje prywatne odczucie. A może nie są aż tak niezależne jak  mogło by się wydawać?