System partnerski,
czyli jak nurkowałem z idiotą

Opowieści ku przestrodze


Teks pochodzi z Forum Nuras

Dość długo się wąchałem czy opisać te nurkowanie ale uważam, że powinienem.

Była końcówka lata jeszcze ciepło, ale już Bałtyk trochę wzburzony. Planowałem nurkowanie z Jastarni z bazą x (nie ma różnicy jaka to baza) byłem sam i miałem nadzieje, że znajdę partnura. Na miejscu się okazało, że jest też jeden człowiek z W - od razu mi nie przypadł do gustu - złoty łańcuch i granie macho, ale cóż nie wiedziałem, że będę z nim nurkował.

Czekając na łódź spytał mnie czy nie zanurkujemy razem. Coś sprawiło, że chciałem powiedzieć nie ale jednak bez przekonania odparłem: czemu nie?

Co ważne nie było wtedy słońca a Bałtyk był dzień po wichurze i podobno widoczność była kiepska (wyprzedzając fakty była kiepska).

Pierwszy zgrzyt nastąpił, gdy ten osobnik oświadczył, że ma komputer co mu dekompresji nie wyświetla. Ze zdziwieniem chciałem zobaczyć co do za model i ku mojemu zaskoczeniu on pokazał mi zwykłą konsole!

No cóż pomyślałem można i konsole nazwać komputerem... Potem było już tylko gorzej mieliśmy nurkować na 30 m (na Kanonierkę) a on z wdziękiem zadał takie pytanie szyprowi "jaka tam jest dekompresja 5 minut na 9 metrach?". Był zaskoczony słysząc, że dekompresja zależy od długości i głębokości zanurzenia.

Dodatkowo oświadczył mi, że będzie czas dekompresji liczył w pamięci bo nie ma również stopera ani zegarka. Żałowałem, że się zgodziłem z nim nurkować...
Już ubrany w sprzęt zadałem mu pytanie (w moim mniemaniu retoryczne) pytanie:
"Masz latarkę"?
A usłyszałem w odpowiedzi: "Nie ale mam dobry wzrok"

Ustaliliśmy że ja będę szedł pierwszy i będę świecił. Schodziliśmy wzdłuż opustówki na ok 20 metrach zaczęło się robić ciemno a na 30 było już zupełnie ciemno. Wymieniłem z nim Okejki i popłynąłem do statku (lina była ok 5-7 m od statku). Po chwili zobaczyłem, że mojego "partnera" nie ma obok mnie. Wściekły i już trochę zaniepokojony wróciłem do liny. Na szczęście on tam był - już z wielkimi ze strachu oczami i zadyszką.

Wróciłem z nim na jakieś 15 metrów (zobaczyłem, że jest już spokojny i jako tako sobie radzi) i tam go zostawiłem po czym dołączyłem do innej właśnie się zanurzającej grupy.

Nie powiem w jakiej federacji zrobił I i II stopień nurkowy ale zdradzę, że w Egipcie.
Był z nim jeszcze kolega, który nie miał jeszcze cyt: "żadnego kursu" a ten "wspaniały nurek" chciał go nauczyć nurkowania i wejść razem z nim pod wodę. Na szczęście po pierwszym nurze ze mną zrezygnował. Powodem podobno było "nałykanie się spalin na statku". Dodam, że ten nurek nie stracił przez cały czas animuszu a na statku lekko mnie strofował, że go zgubiłem...

przed nurkowaniem umówiłem się z tym człowiekiem na jego własne życzenie, że ja zostaje dłużej (on chciał robić nurkowania bez dekompresyjne a ja nie) że po skończonym jego nurkowaniu zostawię go na około 20 metrach i sam jeszcze zejdę (mam p3 więc mogę i miałem dołączyć do grupy) a propozycja ta wyszła od niego. Nie wiem w czy w jego federacji tak można ale skoro sam chciał?. To po pierwsze po drugie to on na dnie mnie zostawił i nie popłynął dalej. Po trzecie miałem sobie zepsuć całe nurkowanie?

TxT

"Dobrze że się nałykał spalin" bo to mogło się skończyć tragicznie. Po oświadczeniu o dekompresji ja za nic bym nie wszedł z nim do wody.

pozdrawiam kwiatek

Padłeś ofiara własnej uprzejmości.

Lobster

Przyznam szczerze, że troszkę mnie dziwi Twoje postępowanie. Idiota - idiotą, ale to Ty wziąłeś na siebie odpowiedzialność za tego człowieka schodząc z nim pod wodę. Mogę zrozumieć (choć nie powinno to mieć miejsca), że Twoje umiejętności są na tyle dobre, że asekurujący partner jest Ci niepotrzebny, ale schodząc z tym człowiekiem pod wodę wziąłeś na siebie odpowiedzialność za niego i zostawiłeś go samego na 15 m. Tego już nie rozumiem i nie sądzę, żeby w federacji, w której Ty robiłeś uprawnienia propagowano takie nurkowania partnerskie.
A jakby mu się coś stało?

Silesian

Nie pozostawia się partnera nigdy samego i pod żadnym pozorem do czasu aż nie jest bezpieczny czy to na łodzi czy tez na brzegu. Jeśli obojętnie kto z grupy nurkowej musi zakończyć nurkowanie wynurzają się wszyscy całą grupą lub dzielimy grupę na więcej prowadzących i powinno to być uwzględnione podczas planowania nurkowania. Para nurków jest tez grupą tylko dwuosobową, jak mogłeś zejść pod wodę z partnerem który nie miał podstawowego sprzętu przewidzianego do takiego nurkowania tego naprawdę nie rozumiem. Z całym szacunkiem ale płetwonurek ze stopniem P3 nie powinien popełniać tak karygodnych błędów. Co do szkolenia w różnych organizacjach to szkolą bardzo dobrze tylko zależy co my z tego szkolenia wyniesiemy. Myślę ze przyznasz mi rację ze w tym przypadku wina była obopulna. Wielkie tragedie rodzą się z małych błędów a tu było ich zbyt wiele i dobrze ze wszystko się szczęśliwie skończyło.

Cytat: >To po pierwsze po drugie to on na dnie mnie zostawił i nie popłynął dalej. Po trzecie miałem sobie zepsuć całe nurkowanie?

Nie mam siły skomentować tego co napisałeś powyżej ale miałbym strach wejść z tobą do wody bo gdyby mi się coś stało to mógłbym Ci popsuć nurkowanie ---WSTYD

YOGI

Wiecie, a ja podziwiam, że TxT to opisał. Przebieg zdarzeń się stawia go w najlepszym świetle, a jednak to opisał, podstawiając się pod pręgierz. Niewątpliwie wszyscy zetknęliśmy się ze zjawiskiem "spapranego" przez kogoś nurkowania, czyli przeżycie, w którym byliśmy wkurzeni na kogoś, że psuje nam ulubioną czynność. Czy wszyscy i zawsze zachowali się w takiej sytuacji profesjonalnie? Czy wszyscy "rzucający kamieniami" są na pewno bez winy - nigdy nie popełnili jakiejś głupoty pod wodą? Myślę, że to szczere wyznanie powinno nam wszystkim dać do myślenia. Mimo szkolenia i doświadczenia MOŻE się zdarzyć, że osobnik od którego oczekujemy pełnego profesjonalizmu zachowa się głupio i niebezpiecznie. A więc nauka z tego taka, że partnerstwo nurkowe nie może być przerzuceniem wszystkiego na bardziej doświadczonego, bo on też jest tylko człowiekiem. Mnie też się zdarzyły nieodpowiedzialne epizody, o których wstydzę się opowiadać publicznie, ale wszystkie je pamiętam i nie raz powtarzam sobie w duchu, że nigdy już tak nie zrobię. Całe to wyznanie mimo wszystko nić sympatii do TxT pozostawia - ja myślę, że on też to pamięta i też sobie coś postanowił. Chyba już wie, czego nigdy już nie zrobi.

Nie chcę przyjąć do wiadomości, że TxT nie rozumie, czym w istocie były jego działania. Traktuję jego wyznanie jako wyraz "moralnego niepokoju". W tej sytuacji owa nić sympatii wiąże się z ewentualnym zrozumieniem własnej głupoty i cywilna odwagą związaną z konfrontacją z Szanownym Forum.
Jeśli jednak on uważa, że sam był OK, a jedynym idiotą w tym zdarzeniu był jego nieszczęsny partner to owa sympatia musi zamienić się we współczucie, natomiast podziw dla odwagi owego wyznania musi zamienić się w przerażenie.
Ja nie wierzę, aby nurek (cokolwiek to znaczy) mógł z perspektywy czasu nie dostrzegać własnych błędów. Jeśli tak jest w istocie, to powinien chyba przemyśleć dalsze uprawianie tego sportu. Każdy popełnia błędy, czasem bardzo poważne. Jednak jeśli nie dostrzega istoty tych błędów i nie wyciąga z tego wniosków, jest człowiekiem skrajnie niebezpiecznym, nie tylko w nurkowaniu. Mądry uczy się na cudzych błędach, przeciętny na własnych. Jednak tylko dureń nigdy niczego się nie uczy.

I to chyba nauka dla wszystkich - nie pozwólmy, aby kiedykolwiek negatywne emocje zapanowały nad nami w takim stopniu, aby zatracić rozsądek.
TxT - jestem przekonany, że jeszcze nieraz ktoś zepsuje ci nurkowanie. Jeszcze nieraz ktoś przeceni własne umiejętności i będzie musiał polegać na tobie, jako partnerze. Na pewno będziesz miał wtedy coś do powiedzenia partnerowi po bezpiecznym zakończeniu nurkowania. Ale chyba nie pozwolisz już nigdy, aby wk...wienie odebrało ci rozum, prawda?

TomM