Automat na długim wężu

nurkowanie techniczne


Automat na długim wężu


Data: 7 marca 2002 04:01

Cześć

Właśnie jestem po kursie jaskiniowym w jednej takiej amerykanskiej organizacji - NSS-CDS (National Speleological Society - Cave Diving Section) i mogę dwa centy wtrącić do dyskusji.
Generalnie instruktor mówił, że główny automat ma być na ok. 2-metrowym wężu (dokladnie 6-7 stop), a to jak kto sobie ten waz poskłada jest jego prywatna sprawa. Choć _polecał_ puścić waż pod pacha i pod ew. kanistrem z bateriami, który niektórzy (np. Hogarthian) montują właśnie po prawej, potem wskos do lewego ucha i za głowa z prawej do pyska. Taka konfiguracja na dobra sprawę wymusza jeszcze zamontowanie przejścia kątowego przy drugim stopniu. Zostaje jeszcze problem nadmiaru węza, który (zwłaszcza jak się gdzie indziej mocuje światło) wisi na brzuchu. Mój instruktor polecał go upchnąć sobie z przodu pod pas biodrowy. Dziala.

Inne metody prowadzenia węza zamiast wskos, to:

Ktoś z grupowiczów wątpił, czy można szybko podąć automat partnerowi, jeśli ma się długi wąż zakręcony (raz) za głowa. Można i to szybko. Wystarczy mały ruch głowy i już automat możesz dąć partnerowi.
Przy okazji - warto się zastanowić jakiej długości powinien być waż do drugiego automatu - tego wiszącego na szyi. Zdaniem Amerykanów jak najkrótszy - np. 30 cm (!). No i sam sposób zawieszania - nigdy nie łapać octopusa guma za ustnik, tylko za chrapy automatu, a nawet przewlec gumę przez chrapy.

Pozdrawiam Marcin Jamkowski

Marcin przekazal informacje udzielone mu przez tzw "instruktora", z częścią których nie mogę się zgodzić. Z opublikowanych postów na grupie wynika, ze wiele osób coraz stosuje długi wąż (około 2 m.) przy swoim głównym automacie. Natomiast moje wątpliwości budzi sposób w jaki to zostaje uzasadnione (a raczej brak jasnego uzasadnienia) oraz często mylne rozumienie konceptu "długiego węza" ;) Jestem również zdziwiony niektórymi wskazówkami z wypowiedzi Marcina Jamkowskiego ze szkolenia "cave". W związku z powyższym postanowiłem "wypłodzić" (mimo, że już o tym pisałem, Maciej P. także) po raz kolejny "wypracowanie" na temat używania "długiego węża"

  1. Koncepcja "długiego węża" została wypracowana WYŁĄCZNIE do sytuacji OOA ("out of air" - czyli takich gdy partnerowi zabraknie powietrz). W związku z powyższym nurek używający długiego węża sam z tego powodu nie odnosi ŻADNYCH bezpośrednich korzyści (co więcej musi coś z tym wężem zrobić tak aby nie utrudniał mu nurkowania i nie przeszkadzał - czyli mimo wielu dodatkowych centymetrów węża zachował czystą konfigurację).
  2. Koncepcja ta również warunkuje sposób umieszczenia i przechowywania drugiego (zapasowego) automatu oraz konfiguracji węży.
  3. Została opracowana jako CALOSC i stosowanie jej "na wyrywki" (moim zdaniem) mija się z celem i może prowadzić do ogólnego pogorszenia całej konfiguracji.
  4. Stosując powyższą koncepcje oddajemy parterowi BEZWZGLEDNIE automat na długim wężu (i jest to zazwyczaj równoznaczne z oddaniem parterowi automatu, z którego aktualnie oddychamy (zazwyczaj, gdyż może się zdarzyć sytuacja gdy przeprowadzamy akurat "kontrolne oddychanie" z backupu lub oddychamy ze stage...)

Pytanie 1: "Czy w związku z tym warto zawracać sobie tym głowę?"

  1. Przy właściwie "skonfigurowanym" automacie na długim wężu uwolnienie go i podanie partnerowi OOA odbywa się błyskawicznie (dodatkowa długość uwolniona zostaje natychmiast bez konieczności wyciągania/wyszarpywania/wydobywania spod gum, jacketu itp.) i nadal mamy możliwość uwolnienia jeszcze pewnego odcinka węza... (o tym na końcu)
  2. Partner OOA dostaje sprawny, stabilnie podający powietrze automat (oddychamy z niego) natychmiast
  3. Nie wymagana jest jakąś "specjalna" pozycja (np. twarzą w twarz) co jest ważne np w ciasnych przejściach, wrakach, "obfitych" konfiguracjach (twinset, stages) gdzie nie zawsze możemy być z partnerem wystaczająco blisko 4. Podczas wynurzania/drogi do wyjścia (np. jaskinia) można poruszać się obok siebie, jeden za drugim nad/pod drugim ;) nie będąc zmuszonym długością węza do przebywania "dziub-w-dziub".
  4. W sytuacji OOA i przy braku lub zmniejszonej widoczności "pobranie" automatu z ust jest znacznie prostsze: głowę partnera (i jego buzie z automatem) dużo prościej znaleźć "po omacku" (dla nie wtajemniczonych: "macając") niż jego backup, który jest... no właśnie? gdzie?
  5. Przy prawidłowej konfiguracji mamy backup pod broda na gumie i możemy go pochwycić nawet w ekstremalnych przypadkach zębami od razu za ustnik bez użycia rak, którymi np trzymamy uciekającego ku powierzchni partnera z naszym automatem w buzi (na pewno zagryza zębami ustnik ;)
  6. Nie liczmy na to, ze w każdej sytuacji partner OOA grzecznie podpłynie i porosi o automat a potem będzie czekał spokojnie tuz przy nas... Może się zdarzyć, ze z oczami wielkimi jak talerze capnie drugi stopień, z którego oddychamy niewiadomo kiedy i zacznie odpływać... przy właściwej konfiguracji nie zacznie nam wyrywać węza spod jacketu, nie zakręci nami młynka wyciągając go spod butli - jedynie przez pochylenie głowy (umożliwiające jednoczesne sięgniecie po swój backup) oswobadzamy wąż... jednocześnie wąż nadal pozostaje przed nami możemy go pochwycić uniemożliwiając partnerowi ucieczkę (również przy właściwej konfiguracji)
  7. Iinne - zadanie domowe dla tych, którzy będą chcieli pomyśleć, przemyśleć a nie złośliwie skomentować moje wywody...

Pytanie 2: "Tak - długi wąż to doskonały patent! Ale co to jest do licha ta "właściwa konfiguracja"? A no tak... wiec jak to zrobić aby rzeczywiście miało to sens:

  1. Właściwe długości węży
  2. Właściwa konfiguracja przy zaworach i właściwe poprowadzenie węży
  3. Właściwe mocowanie drugich stopni
  4. Właściwe posługiwanie się konfiguracją

Ad.1
Główny automat - wąż około 2 metry (6-7 stop) Backup - nie za dużo nie za mało - zależnie od konfiguracji (zestaw pojedynczy czy dwubutlowy) można przyjąć na początek około 60 cm ale należy to dobrać eksperymentalnie

Ad.2
Główny automat: wąż powinien z pierwszego stopnia wychodzić pionowo w dół i układać się dokładnie pod skrzydłem. Żadnych kątówek! Wystarczy trochę "pokombinować" ze sposobem zamocowania pierwszego stopnia i wąż biegnie idealnie w dol. Kątówki to kolejne O-ringi i słaby punkt, który może w najmniej pożądanym momencie przysporzyć nam kłopotu. Dalej zaczepiamy go pod kanistrem od latarki (prawe biodro) i prowadzimy ponownie do góry po przekątnej klatki piersiowej (jeżeli nie korzystamy z tego typu źródła światła możemy pętlę wsunąć za pas biodrowy, zaczepić pod kieszenią z balastem). I dalej wąż z klatki zawijamy od lewej "wokół głowy" i tradycyjnie trafia do naszych ust z nad prawego ramienia.
Dlaczego tak? Odcinek pierwszy stopień - prawe biodro (kanister) jest dobrze schowany i nie narażony na zaczepy, uszkodzenia.
Odcinek przechodzący przez klatkę piersiowa możemy zobaczyć i "namacać" w każdej chwili, nawet jak się zaczepi (jeżeli przy odrobinie gimnastyki i determinacji przeszorujemy klatka piersiowa pod dnie) łatwo go uwolnić, Odcinek za głowa - ładnie ułożony pomiędzy tyłem głowy a zaworami - poczujemy go klepiąc się po karku ;) I dalej pętla do ust - jak nie będzie "za duża" nic groźnego się nie może wydarzyć...
Czy nas nie zadusi? Nie ma jak - nie mamy węza na gardle (chyba, ze owiniemy go sobie dwa razy - spróbujcie to zrobić na ladzie - od razu się odechce wchodzić do wody)... Jeżeli wąż się zahaczy i tego nie zauważymy – nie dojdzie do sytuacji, ze płynąc nagle automat wyrwie nam z ust i... jak go znaleźć? Po pierwsze poczujemy, ze wąż zaczyna "ciągnąć" na karku i "w buzi"... poruszenie się automatu... możemy go złapać prawa ręką nad ramieniem lub przy karku... wyrwie go nam? złapiemy go na brzuchu (spory odcinek przez cala klatkę) a jeżeli nawet nie - to "utknie" i zostanie przytrzymany przez kanister na biodrze - długa droga żeby doszło do szarpnięcia na pierwszym stopniu - popróbujcie sami!

Backup:
Generalnie wąż drugiego automatu prowadzi się za karkiem z pierwszego stopnia zamocowanego na lewym zaworze (patrząc na siebie w lustrze z zestawem na plecach i dalej zakręca o 180 stopni tworząc niewielka pętlę (nie za duża) i umieszcza się go na szyi na gumie: http://www.wkpp.org/images/pina_equip/backup_reg.jpg
Marcin Jamkowski na kursie dowiedział się ze: "No i sam sposób zawieszania - nigdy nie łapać octopusa guma za ustnik, tylko za chrapy automatu, a nawet przewlec gumę przez chrapy." Zupełnie się tym nie zgadzam!

Ad.3
Być może kursanci szarpiąc urywali ustniki lub chodzi o możliwość, wyeliminowania możliwości wyrwania automatu z objęć gumy np. w sytuacji awaryjnej sięgamy po backup a tu wisi sam ustnik... natomiast starannie wykonane mocowanie nie ma prawa doprowadzić do sytuacjo wyrwania ustnika: guma jest elastyczna, jeżeli wąż od backup'a nie jest absurdalnie krotki (np. 30 cm) umożliwi dodatkowe "wybieranie" węza, po trzecie poczujemy "ciągniecie" na szyi, po czwarte nurkowie (właśnie jaskiniowi!) zostawiają sobie możliwość rozmontowywania puszki pod woda (odkręcenie pokrywy -> po co patrz archiwum grupy) a guma to utrudni (o ile ogóle umożliwi) i na końcu właśnie uchwyt za ustnik umożliwia właściwa pozycje spoczynkowa backupu (ustnikiem w kierunku ust) umożliwiająca szybkie ulokowanie automatu w ustach bez potrzeby obracania. Jedynym problemem może być podatność na wzbudzanie dlatego backup powinien być bardziej "skręcony". Przykład z WKPP: http://www.wkpp.org/images/pina_equip/backup_reg_attach_r.jpeg

Jeżeli chodzi o mocowanie drugiego stopnia to powinien być wyposażony w karabińczyk (dobra metoda jest doczepienie go przy pomocy O-ringu). W sytuacjach kiedy z niego nie korzystamy przypinamy go do D-ringu na prawym ramieniu (np. przejście na stage): http://www.wkpp.org/images/pina_equip/long_hose.jpg

Ad. 4
Jak wyżej - tak właśnie to działa... mogę jedynie dodać, ze pochylając głowę uwalniamy jedynie 4-5 stop długiego węza (zacumowany jest na prawym biodrze http://www.wkpp.org/images/pina_equip/long_hose.jpg pod kanistrem/kieszenia z balastem/pasem biodrowym) jeżeli będzie mało wyczepiamy pozostałą cześć i mamy 2 metry!. http://www.dis-uk.org/longhose.htm

Na zakończenie: Wady umieszczania długiego węza pod gumami na butli, gumami jacketu

  1. Tracimy czas wyzwalając dodatkowe metry,
  2. Nie widzimy co się z wężem dzieje (czy nie uległ zaczepieniu - dopóki nie szarpnie), czy nadal jest pod guma a może już się za nami ciągnie
  3. Po wyzwoleniu co mamy z nim potem zrobić? Ćwiczenia "upchnij to sam" czy prosić partnera o pomoc (a może właśnie wtedy prze klatce i dookoła głowy?
  4. Zaczepienie powoduje szarpniecie gdzieś z boku, bliżej nie określonym odcinkiem węza -> prosta droga do szarpnięcia przy pierwszym stopniu, ryzyko wzrasta...
  5. Jeżeli wąż się niekontrolowane uwolni gdzie go mamy łapać? nad/pod/ z boku nas??? (w opisanej konfiguracji mamy jasne punkty kontrolne: kark, klatka, biodro, pod skrzydłem)
  6. Jeżeli partner przejmie nasz automat i zacznie uciekać, ciągnąć nas możemy nie złapać węża na czas, ani jego, wypadki toczą się błyskawicznie.

Przede wszystkim postawmy sobie pytania: dlaczego? Czemu ma to służyć? wnioski nas zaskoczą...
pozdrawiam, Jadzwing

P.S.
Otffin napisał:
"Ja nurkuje z wężem puszczonym w dół i dookoła głowy. Powód jest prosty: nie chce zginąć z ręki Tomka Z., u którego byłem na warsztatach technicznych. Poza tym, ale to już mniej istotne, tak nakazuje Hogarthian." To się nazywa twarda szkoła. A jeżeli tak czyni ścisła światowa czołówka nurków jaskiniowych (twórcy Hogarthian) to chyba jest to istotne! Dlaczego? czytaj od początku...