Kursy nurkowania prowadzimy w Krakowie. Zależy ci na szybkim terminie - skontaktuj się z instruktorem - Tel.: (+48) 501 627 846. lub e-mail. Inne terminy na telefon - zawsze możesz zadzwonić i zapytać. Preferujemy kontakt telefoniczny. Więcej.
Cześć
Właśnie jestem po kursie jaskiniowym w jednej takiej amerykanskiej organizacji
- NSS-CDS (National Speleological Society - Cave Diving Section) i mogę
dwa centy wtrącić do dyskusji.
Generalnie instruktor mówił, że główny automat ma być na ok. 2-metrowym
wężu (dokladnie 6-7 stop), a to jak kto sobie ten waz poskłada jest jego
prywatna sprawa. Choć _polecał_ puścić waż pod pacha i pod ew. kanistrem
z bateriami, który niektórzy (np. Hogarthian) montują właśnie po prawej, potem
wskos do lewego ucha i za głowa z prawej do pyska. Taka konfiguracja na
dobra sprawę wymusza jeszcze zamontowanie przejścia kątowego przy drugim
stopniu. Zostaje jeszcze problem nadmiaru węza, który (zwłaszcza jak się
gdzie indziej mocuje światło) wisi na brzuchu. Mój instruktor polecał go
upchnąć sobie z przodu pod pas biodrowy. Dziala.
Inne metody prowadzenia węza zamiast wskos, to:
Ktoś z grupowiczów wątpił, czy można szybko podąć automat partnerowi,
jeśli ma się długi wąż zakręcony (raz) za głowa. Można i to szybko. Wystarczy
mały ruch głowy i już automat możesz dąć partnerowi.
Przy okazji - warto się zastanowić jakiej długości powinien być waż
do drugiego automatu - tego wiszącego na szyi. Zdaniem Amerykanów jak najkrótszy
- np. 30 cm (!). No i sam sposób zawieszania - nigdy nie łapać octopusa
guma za ustnik, tylko za chrapy automatu, a nawet przewlec gumę przez chrapy.
Marcin przekazal informacje udzielone mu przez tzw "instruktora",
z częścią których nie mogę się zgodzić. Z opublikowanych postów na grupie
wynika, ze wiele osób coraz stosuje długi wąż (około 2 m.) przy swoim głównym
automacie. Natomiast moje wątpliwości budzi sposób w jaki to zostaje uzasadnione
(a raczej brak jasnego uzasadnienia) oraz często mylne rozumienie konceptu
"długiego węza" ;) Jestem również zdziwiony niektórymi wskazówkami z wypowiedzi
Marcina Jamkowskiego ze szkolenia "cave". W związku z powyższym postanowiłem
"wypłodzić" (mimo, że już o tym pisałem, Maciej P. także) po raz kolejny
"wypracowanie" na temat używania "długiego węża"
Pytanie 1: "Czy w związku z tym warto zawracać sobie tym głowę?"
Pytanie 2: "Tak - długi wąż to doskonały patent! Ale co to jest do licha ta "właściwa konfiguracja"? A no tak... wiec jak to zrobić aby rzeczywiście miało to sens:
Ad.1
Główny automat - wąż około 2 metry (6-7 stop) Backup - nie za dużo
nie za mało - zależnie od konfiguracji (zestaw pojedynczy czy dwubutlowy)
można przyjąć na początek około 60 cm ale należy to dobrać eksperymentalnie
Ad.2
Główny automat: wąż powinien z pierwszego stopnia wychodzić pionowo
w dół i układać się dokładnie pod skrzydłem. Żadnych kątówek! Wystarczy
trochę "pokombinować" ze sposobem zamocowania pierwszego stopnia i wąż
biegnie idealnie w dol. Kątówki to kolejne O-ringi i słaby punkt, który
może w najmniej pożądanym momencie przysporzyć nam kłopotu. Dalej zaczepiamy
go pod kanistrem od latarki (prawe biodro) i prowadzimy ponownie do góry
po przekątnej klatki piersiowej (jeżeli nie korzystamy z tego typu źródła
światła możemy pętlę wsunąć za pas biodrowy, zaczepić pod kieszenią z balastem).
I dalej wąż z klatki zawijamy od lewej "wokół głowy" i tradycyjnie trafia
do naszych ust z nad prawego ramienia.
Dlaczego tak? Odcinek pierwszy stopień - prawe biodro (kanister) jest
dobrze schowany i nie narażony na zaczepy, uszkodzenia.
Odcinek przechodzący przez klatkę piersiowa możemy zobaczyć i "namacać"
w każdej chwili, nawet jak się zaczepi (jeżeli przy odrobinie gimnastyki
i determinacji przeszorujemy klatka piersiowa pod dnie) łatwo go uwolnić,
Odcinek za głowa - ładnie ułożony pomiędzy tyłem głowy a zaworami - poczujemy
go klepiąc się po karku ;) I dalej pętla do ust - jak nie będzie "za duża"
nic groźnego się nie może wydarzyć...
Czy nas nie zadusi? Nie ma jak - nie mamy węza na gardle (chyba, ze
owiniemy go sobie dwa razy - spróbujcie to zrobić na ladzie - od razu się
odechce wchodzić do wody)... Jeżeli wąż się zahaczy i tego nie zauważymy
nie dojdzie do sytuacji, ze płynąc nagle automat wyrwie nam z ust i...
jak go znaleźć? Po pierwsze poczujemy, ze wąż zaczyna "ciągnąć" na karku
i "w buzi"... poruszenie się automatu... możemy go złapać prawa ręką nad
ramieniem lub przy karku... wyrwie go nam? złapiemy go na brzuchu (spory
odcinek przez cala klatkę) a jeżeli nawet nie - to "utknie" i zostanie
przytrzymany przez kanister na biodrze - długa droga żeby doszło do szarpnięcia
na pierwszym stopniu - popróbujcie sami!
Backup:
Generalnie wąż drugiego automatu prowadzi się za karkiem z pierwszego
stopnia zamocowanego na lewym zaworze (patrząc na siebie w lustrze z zestawem
na plecach i dalej zakręca o 180 stopni tworząc niewielka pętlę (nie za
duża) i umieszcza się go na szyi na gumie: http://www.wkpp.org/images/pina_equip/backup_reg.jpg
Marcin Jamkowski na kursie dowiedział się ze: "No i sam sposób zawieszania
- nigdy nie łapać octopusa guma za ustnik, tylko za chrapy automatu, a
nawet przewlec gumę przez chrapy." Zupełnie się tym nie zgadzam!
Ad.3
Być może kursanci szarpiąc urywali ustniki lub chodzi o możliwość,
wyeliminowania możliwości wyrwania automatu z objęć gumy np. w sytuacji
awaryjnej sięgamy po backup a tu wisi sam ustnik... natomiast starannie
wykonane mocowanie nie ma prawa doprowadzić do sytuacjo wyrwania ustnika:
guma jest elastyczna, jeżeli wąż od backup'a nie jest absurdalnie krotki
(np. 30 cm) umożliwi dodatkowe "wybieranie" węza, po trzecie poczujemy
"ciągniecie" na szyi, po czwarte nurkowie (właśnie jaskiniowi!) zostawiają
sobie możliwość rozmontowywania puszki pod woda (odkręcenie pokrywy ->
po co patrz archiwum grupy) a guma to utrudni (o ile ogóle umożliwi) i
na końcu właśnie uchwyt za ustnik umożliwia właściwa pozycje spoczynkowa
backupu (ustnikiem w kierunku ust) umożliwiająca szybkie ulokowanie automatu
w ustach bez potrzeby obracania. Jedynym problemem może być podatność na
wzbudzanie dlatego backup powinien być bardziej "skręcony". Przykład z
WKPP: http://www.wkpp.org/images/pina_equip/backup_reg_attach_r.jpeg
Jeżeli chodzi o mocowanie drugiego stopnia to powinien być wyposażony w karabińczyk (dobra metoda jest doczepienie go przy pomocy O-ringu). W sytuacjach kiedy z niego nie korzystamy przypinamy go do D-ringu na prawym ramieniu (np. przejście na stage): http://www.wkpp.org/images/pina_equip/long_hose.jpg
Ad. 4
Jak wyżej - tak właśnie to działa... mogę jedynie dodać, ze pochylając
głowę uwalniamy jedynie 4-5 stop długiego węza (zacumowany jest na prawym
biodrze http://www.wkpp.org/images/pina_equip/long_hose.jpg pod kanistrem/kieszenia
z balastem/pasem biodrowym) jeżeli będzie mało wyczepiamy pozostałą cześć
i mamy 2 metry!. http://www.dis-uk.org/longhose.htm
Na zakończenie: Wady umieszczania długiego węza pod gumami na butli, gumami jacketu
Przede wszystkim postawmy sobie pytania: dlaczego? Czemu ma to służyć?
wnioski nas zaskoczą...
pozdrawiam, Jadzwing
P.S.
Otffin napisał:
"Ja nurkuje z wężem puszczonym w dół i dookoła głowy. Powód jest prosty:
nie chce zginąć z ręki Tomka Z., u którego byłem na warsztatach technicznych.
Poza tym, ale to już mniej istotne, tak nakazuje Hogarthian." To się nazywa twarda
szkoła. A jeżeli tak czyni ścisła światowa czołówka nurków jaskiniowych
(twórcy Hogarthian) to chyba jest to istotne! Dlaczego? czytaj od początku...